Wiosną 1977 roku przebywający na swojej pierwszej wyprawie antarktycznej Krzysztof E. Skóra odebrał drogą radiową wiadomość o planach macierzystego instytutu wobec jego osoby i miasta Hel. Władze Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego postawiły konkretne zadanie: utworzenie w tym mieście przyczółka, mającego służyć znalezieniu najodpowiedniejszego terenu dla budowy przyszłej naukowo – edukacyjnej placówki terenowej dla badań i praktycznego kształcenia specjalistów z zakresu nauk o morzu. Decyzje zapadły w czerwcu. Przyszły szef helskiej placówki odwiedził Hel i zapoznał się z wyjściowymi warunkami jakie oferowały władze tego miasta. Zaraz potem Rada Naukowa IO UG podjęła decyzję o rozpoczęciu tworzenia akademickiej stacji.
Początki były skromne – trzy pomieszczenia w starej wędzarni PPiUR KOGA. Jednak to małe laboratorium dzięki opiece władz Helu oraz sprzyjającemu klimatowi społecznemu rosło z każdym rokiem. Jego potrzeby sięgały po kolejne pomieszczenia starego budynku, w którym coraz słabiej tliły się paleniska wędzarniczych pieców. Brakowało ryb i pracowników do tej pracy, a za to przybywało w Helu studentów i naukowców. Gdy w roku 1984 Uniwersytet Gdański stał się właścicielem budynku, można było zainwestować w modernizację tego nietypowego jak na potrzeby nauki obiektu. Remont budynku trwał prawie osiem lat, a warto pamiętać, iż były to lata głębokiego ekonomicznego kryzysu w naszym państwie. Nowa siedziba, decyzją Senatu Uczelni, otrzymała nazwę Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii. Placówka obchodziła właśnie 15-lecie swego istnienia i wydawało się, że osiągnęła kres swych możliwości rozwojowych. Zmiana systemu szkolnictwa i 5-krotny wzrost liczby studentów na kierunku oceanografia oraz zwiększone zapotrzebowanie społeczne na badania ekologiczne morza wymusiły dalszą rozbudowę placówki. Pod koniec lat 90-tych powstała nowa socjalna baza dla studentów oraz najbardziej publicznie rozpoznawalna obecnie część Stacji i jeden z symboli Helu – fokarium.
Jak to było ze Stacją? – wspomnienia Profesora Krzysztofa E. Skóry
W ostatnim dniu maja 1977 roku wróciłem ze swojej pierwszej wyprawy na Antarktydę. To aż tam dotarła do mnie wiadomość o nowych planach macierzystego instytutu wobec mnie i Helu. Tydzień później, razem z kolegą Maciejem Wołowiczem, przyjechaliśmy tu, aby zobaczyć to tajemnicze miejsce nad zatoką. Moim zadaniem było utworzenie przyczółka, mającego służyć znalezieniu najodpowiedniejszego terenu dla budowy przyszłej badawczej stacji terenowej Instytutu Oceanografii.
Zastany widok odbiegał od marzeń. Rozbudzał jednak wyobraźnię. Trzy pomieszczenia w starej wędzarni PPiUR KOGA to było więcej niż biurko na uczelni. No i ten zapach – z parteru … .
Było prawie świetnie. Po odmalowaniu nadgryzionych zębem czasu pomieszczeń, wstawieniu doń adekwatnych „stylem” mebli – które właśnie wyrzucano z uczelnianych siedzib Gdańska i Gdyni – nowa instytucja otrzymała nazwę Terenowego Laboratorium Oceanograficznego UG.
Kierownika placówki mianowano parę miesięcy później. W Helu zatem wylądował pro-przyrodniczy, wpierw jedno-, a nieco późnej dwuosobowy desant. Do ekipy mianowicie dołączył, jeszcze student wówczas – Jan Marcin Węsławski.
Rybacko-wojskowe miasto bardzo przychylnie przyjęło uczelnianą inicjatywę. Panowie Lucjan Błaszczyk – Dyrektor PPiUR KOGA oraz Pan Bolesław Kozieł – Przewodniczący Rady Miejskiej i Sekretarz miejscowej organizacji partyjnej, a także dowództwo helskich jednostek Marynarki Wojennej, pomagały nam w najróżniejszych sprawach. Od razu mogły ruszyć badania i akademicka dydaktyka.
Małe, prowincjonalne laboratorium, niby ziarno, usadowione na piasku helskiego brzegu, dzięki opiece takich właśnie przyjaciół oraz sprzyjającemu helskiemu klimatowi zaczęło kiełkować. Rosło z każdym rokiem. Jego potrzeby sięgały po kolejne pomieszczenia starego budynku, w którym coraz słabiej tliły się paleniska wędzarniczych pieców. Brakowało ryb i pracowników do tej pracy. Za to przybywało w Helu studentów i naukowców. Ekipę badawczą wzbogaciła swą obecnością w Helu Maria Szymelfenig. Po wielkim sztormie 1983 roku, który nadwyrężył dach, ściany oraz konstrukcje wielkich metalowych kominów, znalazły się w końcu pieniądze na remont. Gdy rok później Uniwersytet Gdański stał się właścicielem budynku, można było zainwestować w modernizację tego nietypowego jak na potrzeby nauki obiektu. Finansowe środki dało ówczesne Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Firmy budowlane, aby chciały pracować w Helu, musiały być specjalnie „zachęcane”. Nieocenioną rolę odegrało wówczas poparcie władz wojewódzkich i uniwersyteckich.
Była połowa lat 80-tych, przez Polskę przechodził szalejący „cyklon” gospodarczego kryzysu. Każdy metr glazury czy drewna, aby mógł trafić do rąk uniwersytetu, musiał mieć podpis i poparcie niemal wojewody. W międzyczasie rodacy zmieniali ustrój. Wolno – bo wolno, ale budowaliśmy. Teraz naszą siedzibą było parę budowlanych kontenerów, u wejścia których z dumą wisiała tablica informująca, że jesteśmy instytucją akademicką i badawczą. Trudno było nas znaleźć. Większość helan nie bardzo wiedziała, jak przyjezdnym wskazać do nas drogę. Mimo siermiężnego opakowania, wewnątrz trwała naukowa krzątanina. Pracownicy jeździli na spitsbergeńskie i antarktyczne wyprawy, a studenci ucząc się, badali z nami lokalną część wszechoceanu – „Pucyfik”. W środowisku naukowym, podobnie jak to było w latach 20-tych i 30-tych XX wieku, Hel coraz bardziej kojarzony był z oceanografią.
„Remont” budynku byłej wędzarni zajął nam prawie osiem lat. Nowa siedziba, decyzją Senatu Uczelni, otrzymała nazwę Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii.